W 77 rocznicę wybuchu 2. wojny światowej. |
22.09.2016. |
Wzorem lat ubiegłych młodzież klas trzecich naszego Gimnazjum zwiedzała schrony obronne w rejonie Węgierskiej Górki – Żabnicy, tworzące do września 1939 r. 151 kompanię forteczną wchodzącą w skład 1. Brygady Górskiej płk. Janusza Gaładyka.
Rejon ten był ważnym punktem oporu podczas wojny obronnej 1939 r. Aby zabezpieczyć południową granicę Polski, po zajęciu Czech i Słowacji przez Niemców ma marcu 1939 r., zaplanowano budowę 16 schronów bojowych zamykających dolinę Soły. Udało się jedynie wybudować 5 obiektów. Otrzymały one nazwy: „Waligóra”, „Włóczęga”, „Wędrowiec”, „Wąwóz” oraz „Wyrwidąb”. Były to ciężkie schrony żelbetowe typu D.
Ich głównym uzbrojeniem były ciężkie karabiny maszynowe Browning” wz. 30 kal. 7,92 mm oraz działka ppanc. Boforsa kal. 37 mm. Jeden ze schronów, „Waligóra”, był schronem artyleryjskim dla dwóch armat kalibru 75mm. Wszystkie one miały być wyposażone również w kopuły pancerne do prowadzenia ognia karabinowego i obserwacji, ale do wybuchu wojny nie zdążono ich zamontować. Zamiast kopuł umieszczono worki z piaskiem. W schronach brakowało również wentylacji i prądu.
Schronów broniła zaledwie 70-osobowa kompania forteczna „Węgierska Górka”. Dowódcą odcinka był oficer Korpusu Ochrony Pogranicza kpt. Tadeusz Semik. Jej przeciwnikiem była 7. Bawarska Dywizja Piechoty. Fortyfikacje zostały zdobyte 3 września po ciężkich walkach, w których Niemcy stracili około 200 żołnierzy. Straty własne ocenia się na 11 zabitych.
Do obecnych czasów dobrze zachowały się schrony: „Waligóra” (nie udostępniony do zwiedzania) oraz „Wędrowiec”. Na schronie „Włóczęga” w latach 50- tych powstał budynek mieszkalny. Zniszczeniu uległy: „Wąwóz” oraz „Wyrwidąb”. Ten ostatni zniszczyli podczas ćwiczeń w roku 1968 polscy żołnierze jednostki z Bielska – Białej.
Tragiczny los spotkał dowódcę schronu „Wąwóz”, ppor. Antoniego Chludzińskiego, który po wycofaniu się wraz z żołnierzami z rejonu walk dostał się pod Lwowem do niewoli sowieckiej, a następnie został zamordowany w Charkowie.
Mam nadzieję, że wycieczka do tzw. „Westerplatte południa” przyniosła młodzieży ciekawe wrażenia i zapoczątkuje wzrostem zainteresowania polską przeszłością.
Krzysztof Kiereś
zdjęcia
|